Niepozorny budynek, niewielki lokal w niewielkim mieście. Zakochana para zamawia kawę i znika za drzwiami balkonu. Starszy pan sączy powoli zawartość filiżanki, kilka osób wpada zamówić coś słodkiego na wynos, inni przysiąść przy ciastku, umilić dzień wolny od pracy.
Od kiedy tylko usłyszałam o otwarciu bezglutenowej kawiarni w Gorzowie, obiecywałam sobie, że złożę tam wizytę. Mimo, że przez dłuższy czas od lokalu dzieliła mnie godzina drogi, zawsze coś stawało na przeszkodzie by udać się tylko tam. Paradoksalnie, po przeprowadzce, kiedy wpadłam do domu na kilka dni, akurat nadarzyła się okazja by zajrzeć do Gorzowa na kawę.
Mam taką przypadłość, że gdziekolwiek jestem, a widzę bezglutenowe opcje, od razu wstępuję, zamawiam, gryzę, wącham i oceniam. Najczęściej kafejki oferujące bezglutenowe ciasta kończą popisy na brownie, nie odkrywając nic nowego. W sieciówkach w dodatku takim pakowanym w plastikowe opakowania. Z tym większym entuzjazmem przyjęłam fakt, że powstało miejsce, w którym bezglutenowiec może spróbować wszystkiego. W Masce ciasta dodatkowo słodzone są ksylitolem, a bezmleczni mogą wybrać opcję wegańską.
Spróbowałam aksamitnego torciku egzotycznego, wypiłam dzbanuszek czerwonej herbaty i małe cappucino, a tacie, który zajrzał na moment zamówiłam sernik cynamonowy, którego nie omieszkałam skosztować. Ten drugi, zdecydowanie piankowy nie był tym, który lubimy najbardziej, ale mimo to smakował nieźle.
Śmiało mogę powiedzieć, że to najbardziej apetyczne, słodkie i bezglutenowe miejsce na mapie Polski. Od dwóch miesięcy obserwuję Warszawę, w której wciąż trudno znaleźć przytulny kąt, gdzie można by stracić poczucie czasu przy bezglutenowym cieście i dobrej kawie. Przysiąść po długim spacerze, przedłużyć miłe spotkanie. Wolę sama odpalić piekarnik i zaprosić do siebie. Tym bardziej cenię fakt, że w niewielkim mieście zrodziła się inicjatywa stworzenia takiego miejsca. Dziękuję! Przy wyjściu zobaczyliśmy jeszcze, że kawiarnia sąsiaduje z bardzo dobrze zaopatrzonym sklepem ze zdrową żywnością, gdzie można kupić książkę Weroniki Madejskiej albo sos tamari w bardzo korzystnej cenie
Tymi słowami zaczyna się książka mojej Mamy. Uważam, że doskonale pasują one również do mojej historii. Kiedy poszłam do szkoły, od rówieśników odróżniał mnie wyraźnie niższy wzrost i bardzo szczupła sylwetka.
Czytaj więcej
[instagram-feed]
Odkąd rozpoczęłam eksperymenty nad stworzeniem czegoś, co mogłabym jeść nie obawiając się glutenu, gotowanie i pieczenie stało się moją wielką pasją i pozytywną „obsesją”. Pomyślnie udało mi się przebrnąć przez wiele niepowodzeń. Moim udziałem był też niejeden mniejszy czy większy sukces. Wszystko to sprawiło, że dziś w pełni mogę cieszyć się przebywaniem w kuchni i dzieleniem się moimi osiągnięciami z innymi. Jestem szczęśliwą autorką książki, traktującą publikowanie na blogu jak pracę zawodową, dla której wstaję każdego ranka. Moja kuchnia to miejsce bezglutenowe i wegetariańskie oraz coraz częściej zupełnie bezmleczne. Serdecznie zapraszam!
Copyright © Natchniona.pl 2018. Wszystkie prawa zastrzeżone.